Jednostka OSP w Porębie Spytkowskiej została założona około 1902 roku. Jej założycielem był Stanisław Porwisz. W 1905 roku została rozpoczęta budowa remizy, której inicjatorem i duchem sprawczym był Karcz z granic kobylskich. Tak przynajmniej przekazała ustna tradycja zapisana w kronice w 1999r. Sama kronika została zaprowadzona dopiero po reaktywacji działalności OSP. Jak funkcjonowała straż w pierwszym okresie swojego istnienia, okresie poprzedzającym pierwszą wojnę światową, w okresie II Rzeczypospolitej, w okresie drugiej Wojny Światowej i pierwszych latach powojennych niestety nie wiadomo, ponieważ nie zachowały się żądne dokumenty z tamtego okresu, a druhowie którzy wtedy w OSP służyli, niestety już nie żyją. Nikt nie spisał ich wspomnień i bezcenna wiedza odeszła razem z nimi.
Wiadomo, że w latach 1955-1968 Komendantem był Stanisław Klimek a Gospodarzem Walenty Samek.
W 1968 roku dowodzenie jednostką przejął Marian Piechnik, który stał na jej czele przez dziesięć lat. W 1978 roku zrezygnował z funkcji z przyczyn zdrowotnych. Na Jego miejsce został wybrany Roman Krzywda, który jednak po dwóch latach zrezygnuje ponieważ nie był w stanie podołać obowiązkom z powodu pracy zawodowej. Trzeba przecież mieć na uwadze, że kierowanie OSP to naprawdę absorbujące czasowo zajęcie. Straż nie działa tylko wtedy jak wyjeżdża do akcji. Zarząd musi na co dzień dbać aby jednostka miała zdolność operacyjną, aby był odpowiedni i sprawny sprzęt, aby zawsze byli przeszkoleni ludzie którzy ten sprzęt potrafią obsłużyć. Nic nie dzieje się samo, trzeba się zatroszczyć o każdy drobiazg, żeby wszystko zadziałało we właściwym momencie tak jak trzeba, ponieważ może to być sprawa życia lub śmierci jakiegoś człowieka.
Po wyborach w 1980 roku Komendantem Ochotniczej Straży Pożarnej w Porębie Spytkowskiej został Wacław Ćwioro a Jego zastępcą Władysław Nalepka. Kronika nie zapisuje zmian w zarządzie OSP aż do 1993 roku kiedy to 13 marca spłonęła wcześniej wspomniana strażnica i działalność jednostki zostaje zawieszona. Taka to ironia losu – jednostka która powstała oby bronić dobytku mieszkańców przed pożarem, sama została pogorzelcem i straciła w pożarze swoją siedzibę. Dla OSP nastały trudne i chude lata. Właściwie można powiedzieć, że działalność została zawieszona. Jednostka straciła zdolność operacyjną. Po prostu nie było czym działać. Oczywiście druhowie związani ze strażą starali się jakoś trwać, ale działalność w praktyce ograniczała się do straży honorowej przy Grobie Pańskim w czasie Świąt Wielkanocnych, czy ewentualnym zabezpieczeniu jakiejś uroczystości lokalnej. Na więcej nie można było sobie pozwolić. Po upływie 6 lat chudych, mieszkańcy podjęli decyzję, żeby reaktywować straż z prawdziwego zdarzenia. To bardzo trudne i wymagające ogromnego samozaparcia i determinacji zadanie zostało powierzone dh Zbigniewowi Nowakowi. Na dzień 17.04.1999 roku zostało więc zwołane zebranie „założycielskie”, w którym uczestniczyli zaproszeni goście: Płk Roman Palej oraz Kpt. Adam Cebula. Na liście założycieli, a właściwie odnowicieli, zapisały się 54 osoby. W dniu 27.07.1999 roku zostało zwołane zebranie wyborcze, na którym wybrano zarząd w składzie: Prezes Zbigniew Nowak, Naczelnik Władysław Kokoszka, V-ce Prezes Wacław Ćwioro. Straż nie była zakładana na surowym korzeniu. Miała już za sobą ponad dziewięćdziesiąt lat nieprzerwanego działania. Choć po pożarze w 1993r. była to działalność właściwie symboliczna, to jednak nie było tak, żeby OSP została zlikwidowana, żeby druhowie kiedykolwiek na formalnym zebraniu podjęli uchwałę likwidacji OSP. Prezes Zbigniew Nowak sprawował swoją funkcję aż do 2009r. i mimo tego, że przez ostatnie kilka lat swojego prezesowania przebywał za granicą, to Itak bezsprzecznie zapisał się w historii OSP w Porębie Spytkowskiej jako jeden z najbardziej dynamicznych prezesów. Pod Jego kierownictwem, po upadku spowodowanym pożarem, odbudowane zostały solidne fundamenty OSP i odtworzone zasoby zarówno materialne jak i ludzkie, na których następcy mogli budować dalej, doprowadzając do stanu obecnego.
Milenijny 2000 rok był dla druhów bardzo pracowity. Po latach zastoju, wszyscy z zapałem włączali się do pomocy przy budowie nowego Domu Ludowego, w którym miała się mieścić między innymi nowa siedziba OSP. Już rok później strażacy brali udział w jednej z największych akcji ratunkowych usuwając skutki powodzi, która nawiedziła miejscowość na przełomie lipca i sierpnia.
Bardzo pomocny w tych działaniach okazał się samochód marki Żuk, który jednostka pozyskała zaledwie kilka dni wcześniej od PSP w Brzesku. Jego poświęcenie podobnie jak i nowego sztandaru miało miejsce 22 lipca 2001r. We wrześniu 2003 roku, po upływie dziesięciu lat nieustannych zabiegów, druhowie wspólnie z wszystkimi mieszkańcami cieszyli się z oddania do użytku nowo wybudowanego Domu Ludowego, gdzie obecnie mieści się jednostka OSP. Przed budynkiem umieścili stary konny wóz strażacki, który świadczy o długiej tradycji Porębskiej straży. Niewiele jednostek, nawet tych z bardzo długą historią, może się poszczycić posiadaniem takiego zabytkowego sprzętu. Po części jest to spowodowane burzliwymi dziejami jednostek, które traciły swój majątek w różnych okolicznościach, a po części i tym, że w przeszłości nie zawsze się ceniło takie zabytki i niektóre zarządy, jak dostały pierwszy samochód, pozbywały się konnych wozów jako przeżytku. Obecnie inaczej się na to patrzy, ale przeszłości się nie wróci – kto nie zadbał o pamiątki po swojej przeszłości, ten jest skazany jedynie na tzw. ustną tradycję i na podziwianie sprzętu tych jednostek, które coś takiego mają.
Warto zaznaczyć, że nie mały wpływ na powstanie nowoczesnego Domu Ludowego mieli sami druhowie, którzy społecznie pracowali wiele godzin przy jego budowie. Po upływie kolejnych pięciu lat, w dniu 28 listopada 2008 roku OSP w Porębie Spytkowskiej otrzymała ciężki samochód gaśniczy Jelcz z jednostki OSP w Jadownikach. Dla jednostki dysponującej jedynie wysłużonym Żukiem, która jeszcze kilka lat wcześniej była w całkowitej ruinie, był to krok milowy w rozwoju i zachęta do dalszej aktywnej działalności.
W 2009 roku nastąpiły zmiany w zarządzie. Prezesem został Tomasz Ćwioro a Naczelnikiem Jacek Cichoń. Kolejne wybory odbyły się już 2 lata później i wówczas Prezesem zostaje Krzysztof Rachwał który pełni tę funkcję do chwili obecnej, Naczelnikiem został Krzysztof Adamczyk a V-ce Prezesem Łukasz Śledź.
W maju 2012 roku decyzją zarządu na sprzedaż zostaje przeznaczony samochód Żuk. Otrzymany w 2001r. już wówczas całkiem nie młody, służył w OSP w Porębie Spytkowskiej przez kolejne 11 lat. W roku 2014 roku na sprzedaż został przeznaczony ciężki samochód gaśniczy Jelcz otrzymany z OSP w Jadownikach, służył OSP w Porębie Spytkowskiej 6 lat. Obecnie na wyposażeniu OSP W Porębie są dwa samochody ratownicze: Ford Transit zakupiony w 2012 roku ze środków własnych jednostki oraz Mercedes pozyskany w kwietniu 2014r. Określenie „ze środków własnych” jest zupełnie blade i nie oddaje wysiłku i pomysłowości jakim druhowie musieli się wykazać, aby te środki zdobyć. Nawet strażakom – choć są pod nieustająca ochroną Św. Floriana, który jest wielkim Świętym – pieniądze z nieba nie lecą. Aby więc zdobyć pieniądze na zakup tego Forda Transita, jak się to mów,i „pozyskali”, czyli po prostu sobie tylko znanymi sposobami uprosili policję w Tarnowie, o przekazanie akurat im Jelcza którego policja chciała się właśnie pozbyć. Następnie Jelcz został sprzedany, trochę jeszcze uzyskali ze środków za kalendarze oraz organizacji różnego rodzaju zbiórek i tym sposobem kupili Forda, który po odpowiednim przystosowaniu dla potrzeb strażaków, do dziś z powodzeniem pełni służbę. Na zakup Mercedesa dostali z gminy 30 tysięcy. Powiedzmy sobie wprost, za takie pieniądze nie ma najmniejszych szans kupić samochodu ratowniczego. Dokładnie taki sam model Mercedesa posiada OSP Jadowniki, tylko że ich kosztował 100 tysięcy. Druhowie na poszukiwanie swojego drugiego samochodu udali się więc za granicę, a konkretnie do Niemiec. Ekipa składająca się z czterech wysłanników miała na celu wyszukać dokonać ekonomicznego cudu, czyli kupić super auto za super małe pieniądze. Spędzili tam cztery dni szukając czegoś, co by spełniało ich oczekiwania
a równocześnie mieściło się w budżecie którym dysponowali. Spali gościnnie u wujka jednego z druhów, który zgodził się im użyczyć dachu nad głową. Dnie spędzali na oglądaniu wcześniej wytypowanych samochodów. Oczywiście koszty pobytu w Niemczech pokryli z własnych pieniędzy. Wreszcie udało się znaleźć tego Mercedesa. Okazało się, że ma uterenowiony napęd i więcej jak 75 km/h nie pojedzie, tak więc wracali do domu 24 godziny. Taka mała odyseja i przygody, na których wspomnienie teraz się trochę śmieją. Kiedyś trzeba to będzie szczegółowo opisać, żeby znowu nie przepadło w niepamięci, jak przedwojenna historia straży. Ludzie nie mają pojęcia ile trzeba wysiłku, żeby cokolwiek zrobić. Tak to już jakoś u nas jest, że aby pomagać, trzeba nie tylko chęci do pomagania, ale równocześnie umiejętności menadżerskich, żeby sobie samemu zdobyć sprzęt którym można pomagać. Trzeba umieć chodzić i prosić, nie zniechęcać się odmowami i zniecierpliwionymi minami.
A jak się już dostanie jakieś skromne środki, to trzeba prawdziwego mistrzostwa świata, żeby te pieniądze dobrze wykorzystać. Gdyby w Polsce rządzili ludzie tak gospodarni jak polscy strażacy ochotnicy, tak dokładnie oglądający każdą złotówkę zanim ją wydadzą, to bylibyśmy najbogatszym krajem świata.
OSP w Porębie Spytkowskiej jako 2 jednostka w powiecie brzeskim dysponuje aparatem AED. Posiada dwie „dopakowane” torby medyczne. Jedną podarował Władysław Kosimiak-Kamysz, a drugą druhowie kupili już sami za „własne pieniądze” czyli znowu dzięki zbiórkom wśród mieszkańców Poręby Spytkowskiej i ze środków za tradycyjne kalendarze. Kupili sprzęt hydrauliczny, 4 aparaty powietrzne, samochody dopchane różnego rodzaju sprzętem ratowniczym tak, że „palca nie da się wcisnąć”. Jako jedyni w powiecie dysponują pneumatycznym namiotem ratowniczym. Ostatnio nawet zainstalowali w samochodzie system automatycznego ładowania akumulatorów. Wpina się w błotnik samochodu wtyczkę z 230V i w momencie kiedy spada napięcie w akumulatorach system je doładowuje.
Oczywiście sprzęt jest ważny, ale nawet najlepszy sprzęt jest tylko tyle wart ile warci są ludzie, którzy się nim posługują. W szeregach OSP jest obecnie 36 w pełni przeszkolonych druhów. Dodatkowo w ubiegłym roku 12 druhów odbyło szkolenie i pomyślnie zdało egzamin na ratownika kwalifikowanej pierwszej pomocy. Te szkolenia kosztowały prawie 6 tys. Żeby je zrobić, druhowie dokładali z własnych pieniędzy. Chyba nie ma w powiecie jednostki, która by miała większą ilość druhów przeszkolonych i posiadających certyfikaty ratownika kwalifikowanej pierwszej pomocy. To niewątpliwy wpływ druha Adriana Zaleśnego, który studiuje w Krakowie ratownictwo medyczne i stara się wiedzę na ten temat propagować w swoim środowisku, słusznie wychodząc z założenia, że warto aby jak największa ilość ludzi umiała udzielić pierwszej pomocy, bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy takie umiejętności mogą się przydać. Straż w Porębie Spytkowskiej staje się jednostką, która akurat pod tym względem ciągu zaledwie kilku lat dokonała nieprawdopodobnych osiągnięć, i bynajmniej nie jest to ich ostatnie słowo w tym zakresie.
Obok w pełni wyszkolonych druhów działa młodzieżowa drużyna pożarnicza, i właśnie jest tworzona dziecięca drużyna pożarnicza. Formalnie rozpocznie swoją działalność w dniu 3 czerwca. W OSP jest wielu młodych i dynamicznych druhów, więc potrafią zorganizować atrakcyjne zajęcia i przyciągnąć do straży młodych Porębian. Raczej nie ma problemów z chętnymi do włączenia się w działalność w OSP. Mimo że nie są ogłaszane jakieś formalne nabory czy zapisy, to jednak ciągle przychodzą kolejni. To ważne, bo w OSP – jak w każdej jednostce tego typu – jest bardzo duża rotacja. Ludzie działają, a potem wyjeżdżają na studia, do pracy, lub też po prostu zakładają rodziny i zmieniają miejsce zamieszkania, co jest przecież normalną koleją życia. Ważne aby na miejsce odchodzących przychodzili inni, żeby byli następcy, bo bez ludzi żaden, nawet ten najlepszy sprzęt ratowniczy do niczego się nie przyda. W zarządzie doskonale o tym wiedzą, i sprawom kadrowym poświęcają równie wiele czasu jak strawom kolejnego, coraz nowszego sprzętu ratowniczego. Starają się cały czas robić tak, żeby były jakieś zajęcia dla tych ludzi, żeby więzi ze strażą się nie rozluźniały np. w zeszłym roku byli 2 dni w Zakopanem, poćwiczyli trochę wspinaczkę linową, byli w TOPR, gdzie mieli okazję zapoznać się ze sposobem pracy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, które jest też taką specyficzną formacją ratunkową działającą w górach. Poćwiczyli troszkę przy śmigłowcu itp.
Obecnie zarząd działa w składzie: prezes Krzysztof Rachwał, naczelnik Krystian Karaś, wiceprezes Marcin Ćwioro, skarbnik Monika Adamczyk, sekretarz Adrian Zaleśny, gospodarz Mateusz Sowa członek zarządu ds. mdp Rafał Pajor. Zarząd działa w bardzo odmłodzonym składzie, co bynajmniej nie oznacza, że nie ma doświadczenia. Dość powiedzieć, że obecny Sekretarz Zarządu dh Adrian Zaleśny, zaczynał pracę w Zarządzie OSP w wieku zaledwie 16 lat, i to od razu od funkcji Gospodarza. Okazało się że jest bardzo utalentowany w gospodarności, a talent ten został jeszcze bardziej wytrenowany w twardej szkole w OSP kiedy dokonywał się wymiana starych samochodów na te, którymi straż dysponuje obecnie. Pozwoliło mu po kilku latach na objęcie funkcji sołtysa Poręby Spytkowskiej, tej – co by nie powiedzieć – nie małej miejscowości. Sołtysowanie – jak powszechnie wiadomo – nie należy bynajmniej do łatwych funkcji, bo człowiek jest zawsze najbliżej mieszkańca i musi jako pierwszy wysłuchać wszystkich potrzeb i bolączek, a czasami doświadczyć wybuchu niezadowolenia jakiegoś bardziej krewkiego mieszkańca. Do burmistrza daleko, a do sołtysa blisko, więc z wszystkimi problemami każdy najpierw do sołtysa idzie.
Kilkanaście lat temu Ochotnicza Straż Pożarna w Porębie Spytkowskiej była w upadku i chyba niewielu wierzyło że kiedyś się odrodzi. Dzisiaj jest to jedna z najprężniejszych jednostek w powiecie. Może być stawiana za wzór do naśladowania. Ma wielu młodych druhów i ciągle się rozwija, co pomyślnie rokuje na przyszłość. Żeby tylko nie stracili zapału.
—
Jan Waresiak