Rodzina, własny dom – to miejsce bezpieczne, gdzie zawsze chętnie wracamy. Tam odpoczywamy, nabieramy sił i energii do pracy. Nawet z najdalszych świata stron z radością wracamy do domu, bo miejsc gdzie się mieszka może być wiele, ale dom jest jeden.
Jednak nie dla wszystkich tak jest. Są ludzie dla których powrót do domu nie kojarzy się z rodzinnym ciepłem, już prędzej z piekłem. Przemoc domowa, coś absolutnie wbrew naturze. Przemoc z ręki tych którym powinno się ufać, którzy zawsze powinni być ostatnią deską ratunku w każdym nieszczęściu, najbardziej boli. Przemoc psychiczna, wyzwiska, poniżanie i ta najgorsza – przemoc fizyczna. Przemoc fizyczna – o tak jakoś neutralnie brzmi. Bardziej prawdziwie byłoby powiedzieć: brutalne katowanie, gdzie bywa, że krew tryska po ścianach! Tak, to prawda, takie przypadki też się zdarzają, a plamy krwi na ścianach trzeba potem zamalowywać! Cztery ściany domów widziały niejedną tragedię, były i nadal są świadkami scen przerażających!
Mąż, który powinien być wsparciem, staje się brutalnym katem! Wraca wściekły z pracy i wyżywa się na bezbronnej żonie. Okrutny, brutalny, oślepiony jakimś szałem, wali pięściami z całej siły gdzie popadnie. Wie dobrze, że może sobie na to pozwolić, biedna śmiertelnie przerażona kobiecina przecież nie ma sił żeby się skutecznie obronić. Stara się tylko jakoś rozpaczliwie zasłonić głowę i przetrwać ten atak jakby jakiegoś demona. Krew i łzy mieszają się razem. Ból i ciemność przed oczami! O Jezu, kiedy się to skończy!? Płacz, płacz i przerażające uczucie, że Pan Bóg zasłonił oczy i nie widzi tej potwornej tragedii. Wściekły samiec się wreszcie wyładował! Też jest zmęczony tym biciem piąchami na oślep, fuczy jak obłąkany! Koniec na dziś!
Takie piekielne sceny są udziałem wielu rodzin. Sąd Rejonowy w Brzesku (ale i w innych miastach też) prawie codziennie wydaje wyrok w podobnej sprawie. Sprawcy coraz częściej trafiają tam gdzie ich miejsce, czyli do więzienia. Często mają orzekany zakaz zbliżania się do rodziny, nawet jeżeli dom w którym ta rodzina mieszka, jest ich, czyli sprawców własnością. Są w polskim prawie przepisy które pozwalają skutecznie obronić ofiarę, ale ta ofiara musi chcieć dać sobie pomóc. Niestety, mijają lata zanim ofiara zdesperowana uda się po pomoc. Dzieje się tak bo przemoc niszczy osobowość, łamie siłę woli i ofiara staje się bezbronna nie dlatego, że nic nie można zrobić aby jej pomóc, ale dlatego, że ona sama nic nie robi aby psychopatę ukarać. To niewyobrażalne, jak bardzo można zniszczyć człowieka. Taka rodzina jest jak jakaś sekta. Roztrzęsiona, zmasakrowana, stara się rozpaczliwie zatuszować pudrem siniaki, ubiera ciemne okulary, żeby nie było widać potwornie podbitych oczu. Koledzy i koleżanki w pracy starają się udawać, że nie widzą opuchniętej twarzy, że nic nie widzą. Nie zgłaszają sprawy na policję. Ofiary tłumaczą: klamką od drzwi się uderzyłam, spadłam ze schodów. Ze schodów? No tak, poślizgnęłam się, herbatę niosłam (albo cokolwiek innego). W każdym razie schody są na porządku dziennym przy takich tłumaczeniach. Biedna kobiecina „spada” z nich regularnie co jakiś czas. Śliskie takie jakieś niezwykle są, a na dodatek tylko ona jedna z całej rodziny spada co jakiś czas z tych schodów. Prawdziwe schody do piekła!
Ten rodzaj dramatu (jeszcze nie tragedii, bo nie kończy się śmiercią) nie jest bynajmniej zarezerwowany tylko kręgu rodzin określanych potocznie jako patologia, czy też margines społeczny. Sprawcami nie zawsze są wiecznie pijane, wyzute z wszelkich ludzkich uczuć, zdegenerowane prymitywy. Bywają ludzie którzy – wydawałoby się – są ludźmi sukcesu, godnymi szacunku i uznania. Wręcz niewiarygodne, że właśnie tacy ludzie prowadzą, często od wielu lat podwójne życie i mają swoje mroczne, przerażające drugie oblicze. Takie współczesne wcielenia dr Jeckyll’a i mr Hyde’a.
Ciekawe, że dość często tacy sprawcy manifestują swoją pobożność, a właściwie ostentacyjną dewocyjność, bo człowiek wierzący i pobożny nigdy by takiej potworności się nie dopuścił. Zasiadają w bardzo widocznym miejscu w kościele, przychodzą nawet dużo wcześniej na mszę, często ze swoją ofiarą (jeżeli jej akurat nie pobili tak, że z nawet najlepszy puder siniaków nie przykryje). Nie wiadomo dlaczego tak się dzieje, ale – niestety – tak jest. To jednak już temat do zbadania raczej dla psychologa lub nawet psychiatry, a nie prawnika.
To są gorsze i bardziej beznadziejne przypadki niż te w rodzinach patologicznych, bo maltretowane kobiety kosztem własnego cierpienia i zmarnowanego życia, chronią swoich katów i oprawców powodując jedynie to, że z roku na rok stają się oni coraz gorsi i okrutni, bo bezkarność rozzuchwala! Kobietom wydaje się, że w ten sposób chronią swoja pozycję społeczną, że gdyby się zgłosiły po pomoc, to świat by się zawalił. Owszem, brutalowi świat by się faktycznie zawalił, ale dla ofiary jego brutalności, życie by się wreszcie dopiero zaczęło.
W tych tzw. patologicznych rodzinach przemoc jest niejako „naturalnym” przerażającym składnikiem rodzinnego nieszczęścia, a kobiety doprowadzone do rozpaczy, nie budują na siłę swojego fałszywego obrazu i coraz częściej starają się gdzieś szukać pomocy. Jak już się zdecydują, to okazuje się, że świat się nie skończył, że Pan Bóg nie zapomniał o nich, że sporo można zrobić, a rozszalałego tyrana całkiem skutecznie można poskromić. Na początku z wielkim przekonaniem tłumaczą, że w ich przypadku nic się nie da zrobić, bo on jak się dowie że gdzieś złożyły skargę, to je zabije, że biega po podwórku z siekierą itp. No, co też Pani powie? A ja jestem pewien, że nic takiego się nie stanie. Pani wybaczy, że się z nią nie zgodzę, ale takich Macho Sracho, to ja już widziałem w życiu sporo, i zawsze im „rura miękła” jak się za nich zabieraliśmy. Nie robią na mnie najmniejszego wrażenia, ponieważ, proszę Pani, jeżeli to nie są chorzy psychicznie (bo to całkiem inna sprawa), to wszyscy bez wyjątku damscy bokserzy są zwykłymi tchórzami, zakompleksionymi dupkami niegodnymi żadnego szacunku i certolenia się z dziadami. Wiem, że to może nie specjalnie ładne określenia są, ale są za to prawdziwe. Możemy Pani skutecznie pomóc, ale musi Pani jasno zadeklarować, że Pani tego chce. Przykro mi, ale mówienie: ja bym nie chciała iść na niego do Sądu, tylko bym chciała żeby się zmienił, nie spowoduje zmiany, bo ja tu czarów nie robię, nie mam żadnego pilota za pomocą którego ustawimy Pani mężowi pod sufitem wszystko tak, żeby zachowywał się jak człowiek, a nie jak wściekłe zwierzę.
Proszę się nie martwić co ludzie będą mówili, bo tak wiele znowu mówili nie będą. Ot, będzie mała lokalna sensacyjka, i po kilku tygodniach zapomną . Życie ma swój rytm, i ludzie szybko zajmą się innymi sprawami. Poza tym Pani życie nie jest po to, żeby je poświęcać dla zaspokajania cudzych nieokiełznanych szaleństw. Jest Pani człowiekiem, który tak samo ma prawo do szacunku i godności, proszę o tym nie zapominać. Pani mu nie robi krzywdy, Pani tylko stara się sama bronić przed krzywdą, do czego każdy ma przyrodzone i niezbywalne prawo. Nikt mający choćby minimum zdrowego rozsądku i uczciwości, nie zaprzeczy temu. Jeżeli zostanie ukarany, to można powiedzieć, że sam sobie tę karę wymierzył, bo zachowywał się podle, w sposób niegodny człowieka.
Biedna kobieta, po latach poniewierania i upokarzania, po raz pierwszy ma łzy w oczach nie z tego powodu, że jest bita, tylko dlatego, że ktoś widzi w niej człowieka. Po raz pierwszy od lat ktoś jej mówi, że jest wartościowym człowiekiem i nie powinna się dać nikomu krzywdzić, bo nikt nie ma do tego prawa.
Ale bywa, że zanim przyjdą po pomoc, często zachęcone, a nawet wręcz przyprowadzone przez jakąś bratnią duszę, która nie chce przyjąć tłumaczenia o niebezpiecznych schodach, przez lata cierpią rzeczy których byśmy nie chcieli nawet w horrorze oglądać. Potem latami się odbudowują psychicznie, bo zraniona dusza cierpi nawet jeszcze bardziej niż skatowane ciało.
Prawdziwy mężczyzna nigdy nie uderzy kobiety, bo w jego mózgu nie ma tej „opcji”. Jak można podnieść ręce i pięściami okładać kobietę?! Damski bokser nie jest mężczyzną i mężczyźni powinni z takim unikać kontaktów i się go zwyczajnie brzydzić.
Jan Waresiak
Autor udziela pomocy prawnej w Ośrodku Interwencji Kryzysowej przy Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Brzesku, przy ul. Piastowskiej 2B, we wtorki i środy w godz. 7.30 do 18.00